środa, 15 grudnia 2010

nieswiety mikolaj z australii

zawsze gdzies byl obok, zawsze sobie mowie 'znajde czas i dokaldnie poznam wszystko, co zrobil'. zawsze mowie 'nie, nie zaluje ze nie ucieklam z domu, zeby zobaczyc jego koncert we wroclawiu jak mialam ze 13 lat'.
a bylo by to moje pierwsze spotkanie z wroclawiem.
i wroclaw ma to do ciebie, ze pasuja do niego niektorzy artysci tak bardzo, ze juz bardziej sie nie da.
i to polaczenie od tylu lat wydaje mi sie idealne. i jesli pod koniec zycia bede sie miala spowiadac z koncertow, ktorych nie obejrzalam, to bylby to na pewno jeden z pierwszych ktore bym wymienila.

na chwile obecna proponuje te piosenki:
(zajerestrowane w okolicach koncertu we wroclawiu)


mysle ze jakbym miala kiedykolwiek co robic na scenie, to bylo by to zblizone do niego. moze z odpowiednia porcja piorek w dupsku, ale ogolna kontestacja wszystkiego i ten przerazajacy klimat, jakby swiat mial sie zaraz skonczyc... to powoduje takie dreszcze na moich plecach, ze moze wlasnie dlatego finalnie nigdy nie zderzylam sie z nim, w obawie o efekty.





ogolnie to brak mi slow po prostu, wiec sobie z nickiem pospiewamy teraz i powkurwiamy sasiadow.

Brak komentarzy: