sobota, 25 grudnia 2010

i cry glitter

Jesli jest na tym swiecie ktos, o kim moge powiedziec, ze go kocham, to to bedzie on.
powiedzmy ze "on".
to jest jakies dziwne polaczenie, ktorego wiekszosc ludzi nie rozumie, a ja nie potrafie wytlumaczyc. jedyne co przychodzi mi w takich chwilach do glowy, to sen, ktory przysnil mi sie kilka lat temu.
gral na fortepianie na szkolnym boisku, niedaleko mojego domu.
poszlam do niego, polozylam sie obok, polozylam mu glowe na kolanach i sluchalam jak gral. i spiewal.
jak zaczyna spiewac to tak, jakby swiat sie zatrzymywal.

niektorzy mowia, ze anioly wtedy zstepuja na ziemie.
niektorzy ze to dziecko zamkniete w ciele doroslego.
bulszit.
jest dorosla kobieta. ktora wyrosla z malego chlopca.
jest najwspanialszym i najczulszym czlowiekiem jakiego widzialam EVER. sluchajac go na zywo zawsze rycze jak bobr. jak spiewa to ze wzruszania, jak zaczyna mowic i opowiadac swoje anegdotki to ze smiechu.

moge swobodnie powiedziec, ze antony zmienil moje zycie. "it's christmas. and on christmas you tell the truth". Serdecznie chcialabym w tym miejscu podziekowac marcowi almondowi, bo gdyby nie on - nie trafilabym na antka tak wczesnie.



ach, jeszcze piosenka! to chyba jeden z wiekszych rozpierdalaczy.
w dodatku na zywo.
w dodatku w polsce.
w dodatku tam bylam.
w dodatku widac moj zaplakany ryj na tym filmiku.

Brak komentarzy: