czwartek, 11 listopada 2010

mirror, mirror

yeah, i know. to juz bylo wcale nie tak dawno temu.
niemniej jednak, rozpierdol jaki pojawia sie po polaczeniu fonii i wizji tego utworu powoduje przeabsolutne drgawki calego ciala i niemoc zamkniecia oczu nawet na sekunde, zeby nic nie przegapic.

kim do jasnej cholery jest ta czarna pani?
napiekniejsze ujecia wg mnie to dwoch chlopcow zostawiajacych na sobie czarna farbe / smole / whatever - idealnie obrazuje uczucie, jakie sie ma przy pierwszych miziankach z kims. panie grajace "sernisa" (serce+tenis) musza miec chociaz troszke nierowno pod sufitem, ale koniec koncow i tak wygrywa pani biala.
tak przelatwo pokazany kontrast. a jednoczesnie podobienstwo tego, co biale i czarne.
to zdecydowanie jeden z najlepszych "teledyskow" (to z kolei wydaje mi sie byc zbyt slabym okresleniem dla tego filmu) jakie widzialam EVER!
enjoy.

Brak komentarzy: